1. Prawdziwe braterstwo w Chrystusie
To zadziwiło świat. „Popatrzcie, jak oni się miłują” – według Tertuliana tak mówili poganie, patrząc na pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. I ciągnęło ich do nich. Objawiła się bowiem w nich siła braterstwa chrześcijańskiego. To byli przecież ci, co uwierzyli, że „jeden jest Ojciec nasz – Ten w niebie, a my wszyscy braćmi jesteśmy” (por. Ef 4,6). I dlatego tak się traktowali. Mieli jedno serce i jednego Ducha, dzielili się tym, co posiadali, z potrzebującymi, gromadzili się po domach na wspólną modlitwę i łamanie chleba. Mówią o tym Dzieje Apostolskie (por. Dz 4,32-35).
Gdy czytamy ten opis, zastanawiamy się, cośmy z tym zrobili i dlaczego dziś nasze parafie dalekie są od tego. Wyrosły między nami różne mury, podzieliły nas głębokie przepaście. Już nie jesteśmy w parafiach braterską, dynamiczną wspólnotą. Miłość nas nie ożywia. Poprzestajemy na martwych strukturach i wymaganiach. Nie pracujemy razem dla Chrystusa, ale zwaliliśmy ciężar odpowiedzialności na niektórych (kapłanów, urzędników), a sami nieraz nawet palcem nie chcemy ruszyć. Patrzymy tylko na własne sprawy, a nie na drugich i na dobro całości.
Po Soborze Watykańskim II coś się ruszyło. Zrozumieliśmy, że potrzebne są wspólnoty żywe i formujące nas do podejmowania misyjnych zadań. Wielu z nas do nich przynależy. Ale nie trudno zauważyć, że często te wspólnoty, nawet gorliwe, są pozamykane na siebie nawzajem i ograniczają braterstwo do swoich i do wybranych. To także jest ślepa uliczka.
I dlatego potrzebna jest odnowa parafii w duchu soborowym, w duchu prawdziwego braterstwa. To w takiej odnowionej parafii wyłaniają się wszystkie grupy i odnajdują w niej wspólny mianownik. Ona będzie zwornikiem i parasolem ochronnym nad nimi! Nada im nowy zapał i ukaże nowe zadania. Trzeba więc odbudowywać Kościół od podstaw, od rodzin i parafii. Odbudowywać w duchu świętego Franciszka i papieża, który przyjął jego imię. A odbudowywać nie tyle troską o zewnętrzne sprawy, ale przez ducha braterstwa i ubóstwa, który zawsze ma być ideałem chrześcijan gromadzących się w Chrystusie w jedną rodzinę. Rodzinę Bożą.
Tego nikt za nas nie zrobi. To nasze zadanie. Chrystus każdego z nas wzywa do tego po imieniu. I z tego nas będzie rozliczał, czyśmy rujnowali duchowo i pustoszyli tę wspólnotę, czy też odnajdując sakramenty święte dla życia, które ją ma ożywiać, razem z Chrystusem ją budowali. To jest nasza misja i nasze powołanie. Nie możemy Go zawieść.
I mamy to robić wspólnie. Nie tylko ksiądz proboszcz, ale wraz z nim wszyscy, którzy od Chrztu mamy zleconą duszpasterską troskę o zbawienie swoje i innych. Tak naprawdę to wszyscy jesteśmy ekipą do specjalnych zadań. Musimy więc działać mądrze i skutecznie. Chrystus chce mieć z nas inteligentne sługi, kreatywne i chętne, a nie popychadła.